poniedziałek, 12 stycznia 2015

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

NOWY BLOG!!!

Hej kochani!! Po ogromnej nieobecności przychodzę do Was z masą pomysłów oraz nowym blogiem!! 
Prolog pojawi się jutro, a może nawet i dzisiaj. Serdecznie Was tam zapraszam i proszę, żebyście byli ze mną! ♥ 


http://obiecaj-ze-bedziesz.blogspot.com/

czwartek, 25 lipca 2013

Nowy blog!

Hej! Mam dla Was informację i ogromną prośbę. Otóż jednak zdecydowałam się założyć nowego bloga. Póki co dopiero dodałam tam posta przedstawiającego bohaterów, ale jeszcze dziś będzie prolog. Mogę Wam obiecać, że będzie jeszcze lepszy od tego! Rozdział tutaj pojawi się na pewno jutro :) No i teraz daję Wam linka. Rozsyłajcie znajomym, komentujcie, obserwujcie!  Nawet nie wiecie, jak to motywuje :)


Rozdział jutro! :) 

sobota, 20 lipca 2013

Z nieco innej perspektywy. Można powiedzieć, że Rozdział 38

Iwona Lewandowska 
A od tego się zaczęło...

To, że Robert Lewandowski zostanie sportowcem, było przesądzone jeszcze na długo przed jego narodzinami. Właściwie od momentu, w którym ja, Iwona Dembek spotkałam Krzysztofa Lewandowskiego. Oboje wiedzieliśmy, że nasza dzieci będą sportowcami, jak my. Ja byłam siatkarką, Krzysztof judoką. Dyscypliny sportu diametralnie różne, ale jak się później okazało, dla naszego syna pomocnicze. Robert bowiem zarówno grał w siatkówkę, jak i trenował judo. To w znaczący sposób wpłynęło na koordynację ruchową i wszechstronność. 

Ja i Krzysztof po raz pierwszy spotkaliśmy się ... w kolejce w trakcie badań lekarskich przed rozpoczęciem studiów. 

...Warszawa, ja z Grudziądza, więc stoję grzecznie w kolejce. A tu nagle nieznany mi mężczyzna wchodzi do gabinetu, mówiąc, że tylko o coś zapyta. Nie było go pół godziny!!! Jak wyszedł, pogroziłam mu palcem i powiedziałam "Ja cię zapamiętam!"...

I rzeczywiście zapamiętałam. Po raz drugi spotkaliśmy się na studenckiej imprezie. Koleżanka siatkarka miała znajomego judokę. Zaplanowano więc spotkanie w szerszym gronie. Spojrzeliśmy na siebie i błyskawicznie zaiskrzyło.Pobraliśmy się jeszcze na studiach. Potem na świat przyszła Milena. 
     
Krzysiek powiedział: "dosyć tej siatkówki, wystarczy". I już były imiona ustalone. Robimy albo Milenę albo Roberta. Dlaczego takie? Bo Robert jest wymawiane na całym świecie. Postanowiliśmy, że nie będą mieć drugiego imienia, bo to tylko zajmuje miejsce w paszporcie. Milena była zaplanowana, Robert nie. Byliśmy bardzo pochłonięci sportem, mąż miał duże osiągnięcia w judo, ja ciągle grałam i z jedną Milenką było nam wystarczająco wygodnie. Przez trzy lata Milena jeździła z nami na obozy, czasem ją do babci podrzucaliśmy. 
No i nagle.. nie myśleliśmy o drugim dziecku, a tu proszę. Krzysiek nie wierzył, mówił: "To niemożliwe!". A jak się dowiedział, że to syn, chodził środkiem ulicy. 

Krzysiek najpierw uczył go judo, ale potem stwierdził: "Zostaw to judo, bo tu się nie wybijesz, tu rządzi przypadek. Szkoda cię na judo". 
Robert biegał w przełajach, ale w pewnym momencie powiedział: " Tato, nie każ mi więcej biegać, ja już tylko w piłkę". To był efekt przesilenia, za dużo biegał. Trenerzy mówili Krzyśkowi: "Przestań, odpuść mu." Ale było inaczej. Mąż kazał Robertowi odpoczywać, a on już był na trawie na posesji i żonglował piłką. Nie można go było powstrzymać. Nagrywał siebie i trenował jakieś elementy na treningu, sprawdzał, analizował, co ma poprawić. Jak coś mu nie wychodziło, to ćwiczył do nocy. 
Kiedyś ćwiczył rzuty karne z Kokusią, naszym psem, bokserką. Wyznaczał słupki, a jej kazał łapać piłkę, byleby jej nie gryzła. Miała chwytać pyskiem i łapami. Robert robił różne zwody, ona za każdym razem te strzały broniła. Po kontuzji biegał z nią do lasu. Kokusia wracała pierwsza, a Robert zziajany za nią. Następnego dnia to samo. Ale zawziął się. I za trzecim razem patrzę, a Robert biegnie pierwszy. Pies za nim ledwo dyszał. Zobaczyłam ręce w górze i usłyszała okrzyk: " Jestem gotowy!". Dlatego często mówimy, że Kokusia wyleczyła Roberta po kontuzji. 

[...]
Śmierć taty bardzo przeżył. Wiedziałam, że tak będzie, i nie powiedziałam mu od razu. Dopiero po dniu,kiedy wrócił z treningu. Miał jeszcze tego dnia klasówkę w szkole. Postanowiłam, że musi to wszystko na spokojnie zaliczyć wieczorem czekałam na niego z Mileną. Robert wszedł do pokoju i od razu wiedział. " Tata? Wiedziałem". 

Krzysztof poddał się, miał depresję z powodu choroby. Poza chorobą wieńcową i nadciśnieniem zaatakował go rak. Bał się operacji, choć długo na nią czekał. Jak tylko operacja się zbliżała i były badania, to jemu od razu podskakiwało ciśnienie. Poddał się, nie chciał już walczyć, nawet zamknął się w sobie. W końcu do operacji doszło, ale zmarł dwa dni po niej, we śnie, dostał wylewu. 
Robert miał wtedy 16 lat. Przeżywał to w środku, jak introwertyk. Tylko, że on na szczęście nie miał czasu myśleć. Szkoła, trening. Ciągle wykończony. Dawał znać, że zaraz będzie w domu, więc przygotowywałam mu jedzenie. Wchodził, ja szybko do kuchni, wchodzę do pokoju, a on już śpi. Takie miał wtedy życie. Ciągle biegu, ciągle zmęczony. 

Zazwyczaj nie sprawiał kłopotów. Większych nie. Choć zdarzało mu się na przykład "pożyczyć" nasz samochód. Poduszki pod pupę sobie położył, żeby siedzieć wyżej. Przyznał się dopiero po jakimś czasie. 
Lubił samochody i motocykle. Krzysiek miał motor i jeździł, więc Robert też złapał smykałkę. Nawet naprawiał, jak trzeba było. 

Robert przez większość czasu był samotny. I jemu to nie przeszkadzało. Nigdy nie szukał dziewczyny. Nie miał czasu na imprezy i dziewczyny, bo wolał w pełni poświęcić się treningom. Teraz, gdy poznał Julkę jest w końcu spełniony i szczęśliwy i widzę jak promienieje z dnia na dzień. Cieszę się, że w końcu poznał tą właściwą i mam nadzieję, że okaże się również tą jedyną. 

              
Na początku od razu mówię, że większość jest przepisana z biografii Roberta. A niektóre rzeczy zmienione na potrzeby mojego opowiadania :) 
Nie miałam w ogóle weny na jakikolwiek rozdział, a koleżanka podrzuciła mi pomysł, żeby napisać oczami mamy Roberta. I spodobało mi się to, bo nie widziałam tego na żadnym innym blogu :) Mam nadzieję, że Wam też się spodoba i nie będziecie mieć mi za złe, hejtować mnie za to, że przepisałam słowo słowo z biografii. 
I jest ważna informacja! Jutro rano wyjeżdżam nad morze. Jadę do Gośki do Rewala :) Wracamy w środę. Czyli rozdział powinien pojawić się w czwartek/piątek, jeśli pod tym postem będzie co najmniej 5 komentarzy :D I zdecydowałam, że napiszę jeszcze 1-2 rozdziały i epilog na tego bloga. Po kilku dniach usunę wszystkie rozdziały i zacznę na tym blogu nową historię :) 
Także proszę o komentarze i mam nadzieję, że przyjmiecie ten rozdział pozytywnie i się Wam spodoba. Udanych wakacji, buziaki, Julka ;* 

czwartek, 18 lipca 2013

Pytanie

Hej! W tym poście mam do Was pytanie. Bardzo proszę, doradźcie mi! 
Otóż tego bloga piszę dość sporo i powoli zaczyna brakować mi pomysłów na dalsze losy bohaterów. 
I jest sprawa. Czy chcielibyście, żebym jednak dalej to ciągnęła, czy może zacznę inną historię? 
Nadal będę pisać o Robercie i dziewczynie o imieniu Julia. W głowie mam wiele nowych pomysłów i chciałabym je wykorzystać, a na tym blogu nie ma za bardzo jak. Od razu mówię, że nie będę zakładała nowego bloga, tylko cały czas będę funkcjonowała pod tym samym adresem internetowym. Jeśli zechcecie nową historię, po prostu usunę wszystkie tamte rozdziały, zmienię zakładkę 'bohaterowie' i zacznę nowe opowiadanie. 
Tak więc doradźcie mi :) Jeśli zdecydujecie się na nowego bloga, już dziś dodam Wam prolog,a jutro postaram się przedstawić bohaterów. Jeśli natomiast chcecie znać dalsze losy Julii i Roberta, piszcie, jutro napiszę kolejny rozdział! 
Czekam na Wasze opinie, buziaki! ;* 

środa, 17 lipca 2013

Rozdział 37

Julka
Tej nocy nie mogłam spać. Cały czas wierciłam się i szukałam sobie miejsca. Nigdzie nie było mi lepiej, niż w ramionach Roberta, więc tam się ulokowałam. Chłopak smacznie spał. Oparłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy próbując usnąć. Lecz to na nic. Cały czas moje myśli krążyły wokół tego, co dowiedziałam się od mamy. Jak ten profesor  mógł być takim chamem?! Jak po tym, gdy złożył mi tę niemoralną propozycję i próbował się do mnie dobierać, mógł mnie oblać?! Tym bardziej, że ja nie wniosłam nawet żadnej skargi. Robert był jedyną osobą, która się o tym dowiedziała. Nawet Daria o niczym nie miała pojęcia. Bałam się komukolwiek powiedzieć, lecz Robertowi na tyle ufałam, że się odważyłam. Teraz na studiach mam dwumiesięczną przerwę na żądanie. Można było wziąć taki „urlop” raz na semestr. Za to, że ja mam go teraz, w wakacje będę miała o wiele mniej wolnego. Wtedy będę musiała skupić się na nauce i egzaminach. Mam nadzieję, że gdy wrócimy do Polski, uda nam się wszystko wyjaśnić i nadal będę mogła normalnie studiować.
Gdy poukładałam sobie to wszystko w głowie, przekręciłam się na drugi bok i ponowiłam próbę snu. Wydawało mi się, że wszystko idzie po mojej myśli i po niespełna 10-ciu wreszcie usnęłam.
*
Poczułam na swoich ustach wargi Roberta. Otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się do niego szeroko.
-Dzień dobry-zamruczał mi do ucha brunet
-Hej-odpowiedziałam przeciągając się
-Jak się spało?-spytał Robert
-Usnęłam w środku nocy-odpowiedziałam i oparłam głowę na klatce piersiowej chłopaka
-Biedactwo moje-rzekł Robert i pocałował mnie w czoło
-Która godzina?-spytałam
-Dochodzi 10:00-odrzekł Robert i uśmiechnął się promiennie-tyle czasu musiałem czekać, aż się obudzisz, więc w końcu Ci w tym pomogłem-dokończył Lewy i zaśmiał się
-Przepraszam-powiedziałam
-Za co? Nie masz powodu, by mnie za coś przepraszać-rzekł zdziwiony chłopak
-Za całą tą wczorajszą sytuację. Nie powinnam była Ci tego mówić-odpowiedziałam skrępowana
-Nie wygaduj bzdur. Bardzo dobrze, że mi powiedziałaś. Twoje problemy są moimi problemami. Zawsze możesz na mnie liczyć i o wszystkim mi powiedzieć, pamiętaj-powiedział Robert i przyciągnął mnie mocniej do siebie
-Kocham Cię-wyszeptałam
-Ja Ciebie też-odrzekł Robert i pocałował mnie w czubek głowy
-Powinniśmy chyba wstawać, co?-spytałam i spojrzałam na chłopaka
-Ja nie widzę takiej potrzeby-odpowiedział Lewy i zaśmiał się
-Wstajemy-powiedziałam stanowczo i uwolniłam się z uścisku Roberta
Usiadłam na łóżku i ubrałam jedwabny szlafrok. Robert popatrzył na mnie i przybrał minę smutnego pieska. Wybuchnęłam  śmiechem. Wyglądał uroczo.
-Jeszcze 5 minutek-powiedział Robert i pociągnął mnie za rękę na łóżko
-Wszyscy na dole na nas czekają-powiedziałam wyrywając się chłopakowi
-To poczekają dłużej-odpowiedział nieugięty
-A czy Ty przypadkiem nie masz dziś treningu?-spytałam opierając ręce na biodrach
-Przypadkiem mam-odparł żartobliwie
-No więc na co Pan czeka? Wstajemy, jemy śniadanie i na trening!-powiedziałam i zaśmiałam się
-Wygrałaś-przyznał w końcu niechętnie Robert i mimowolnie wstał z łóżka
Uśmiechnęłam się triumfalnie i wyszłam z pokoju. Wstąpiłam do garderoby, wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Umyłam zęby, związałam włosy w niedbały kok i przemyłam twarz tonikiem. Ubrałam beżowy sweterek w ciemnoniebieskie paski, do tego granatowe rurki i białe Converse do kostki. Na szyję powiesiłam delikatny, złoty łańcuszek z literą „R”, który dostałam niedawno od Roberta. Rozpuściłam włosy, dokładnie je uczesałam szczotką i zrobiłam wysokiego koka puszczając po bokach kosmyki włosów. Na koniec podkreśliłam rzęsy i nałożyłam trochę podkładu, który idealnie zlewał się z moją karnacją. Musnęłam jeszcze  usta pomadką ochronną i wyszłam z łazienki. Robert oraz reszta domowników czekali już na mnie w jadalni.
-Dzień dobry-powiedziałam z uśmiechem do wszystkich
Mama Roberta krzątała się w kuchni przygotowując śniadanie, Robert jej pomagał, a Marco i Daria nakrywali do stołu. Poszłam do kuchni i spytałam, w czym mogę pomóc. Mama Roberta wydała mi kilka łatwych poleceń, które akurat skończyłam wykonywać, gdy śniadanie było podane. Zajęliśmy miejsca przy wielkim stole. Iwona Lewandowska nałożyła każdemu na talerz porcję jajecznicy prosto z patelni. Jako dodatki były w miseczkach na stole pomidory, kiełbasa i szczypiorek. Do tego na talerzu ułożony był chleb biały i razowy. W dzbanku na środku stołu stał świeży sok pomarańczowy. Zaczęliśmy konsumować. Mama Roberta była doskonałą kucharką. Po posiłku wszyscy posprzątaliśmy. Było za kwadrans 11:00. Chłopaki powoli zaczęli zbierać się na trening, który miał zacząć się o 11:15.
-Może my w tym czasie wybierzemy się na zakupy?-rzekłam do Darii i mamy Roberta
-Świetny pomysł-przytaknęła moja przyjaciółka
-A co mama sądzi?-skierowałam pytanie do Iwony
-Z chęcią-odpowiedziała kobieta z uśmiechem
-To ja pójdę się naszykować-powiedziała Daria i pobiegła do swojej sypialni
-To może i ja pójdę się przebrać-rzekła mama Roberta i poszła do pokoju, który zajmowała
Zostałam sama. Pomyślałam, że pójdę po torebkę. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Weszłam po schodach na górę i otworzyłam drzwi do sypialni Roberta, w której i ja mieszkałam. Wzięłam torebkę w której znajdowały się kosmetyki, portfel, iPhone, iPod, chusteczki i inne drobiazgi. Przejrzałam się jeszcze w lustrze i zbiegłam na dół. Daria i Iwona już były gotowe. Wyszłyśmy na zewnątrz i wsiadłyśmy do srebrnego Volvo Roberta, do którego miałam kluczyki. Usiadłam na miejscu kierowcy, obok mnie mama Roberta, a z tyłu Daria. Docisnęłam pedał gazu i ruszyłyśmy do centrum. Zbliżała się 13:00. Dojechałyśmy pod największe centrum handlowe w Dortmundzie. Pojechałam na parking i zaparkowałam w odpowiednim miejscu. Wyszłyśmy z samochodu i ruszyłyśmy w kierunku galerii. Wpierw wstąpiłyśmy do H&M. Gdy tylko weszłyśmy do sklepu, od razu w oczy wpadła mi  śliczna, złota sukienka. Znalazłam swój rozmiar i poszłam do przymierzalni. Okazała się idealna. Z tyłu miała sporą dziurę odsłaniającą plecy. Świetna na lato. Nie musiałam się długo zastanawiać i włożyłam ją do koszyka. Chciałam jeszcze kupić sobie jakieś spodenki. Wybrałam dwie pary. Jedne klasyczne,  krótkie, jeansowe, a drugie- po wewnętrznej stronie ud dłuższe, postrzępione, dość krótkie. Były czarne z ćwiekami. Obie pary włożyłam do koszyka.  Postanowiłam jeszcze wybrać dla siebie jakiś top. Po chwili spodobał mi się luźny, prześwitujący biały z dużym krzyżem z ćwieków. Nawet nie musiałam go przymierzać, tylko od razu dołożyłam go do reszty rzeczy, które kupię. W końcu, gdy Daria i mama Roberta również znalazły coś dla siebie, poszłyśmy do kasy. Ja zapłaciłam pierwsza. Wydałam w przeliczeniu na polskie pieniądze prawie 300 zł w jednym sklepie, ale jak szaleć, to szaleć. W H&M’ie spędziłyśmy prawie godzinę, ponieważ każda chciała wybrać dla siebie odpowiednie rzeczy, a sklep i wybór były ogromne .Byłyśmy już nieco zmęczone, więc poszłyśmy usiąść do bufetu. Zamówiłyśmy lattę z bitą śmietaną, karmelem i lodem. Bomba kaloryczna, lecz od czasu do czasu można sobie pozwolić na taką przyjemność. Kawa była pyszna. Po chwili odpoczynku, ruszyłyśmy dalej na obchód po sklepach. Teraz się rozdzieliłyśmy. Ja poszłam do New Yorkera. Kupiłam tam czarny T-shirt również z krzyżem i białe spodenki. Następnie wybrałam się do Deichmanna. Zamierzałam kupić jakieś sandały. Po chwili poszukiwań znalazłam odpowiednie. Mianowicie złote rzymianki do kostki z ćwiekami. Od razu spodobały mi się, więc poszłam zapłacić. Spojrzałam na zegarek i zorientowałam się, że od czasu, gdy się rozdzieliłyśmy, minęły prawie dwie godziny. Wyszłam ze sklepu i ruszyłam w poszukiwaniu moich towarzyszek. W końcu znalazłam Iwonę. Poszłyśmy razem poszukać Darię. Po krótkiej chwili znalazłyśmy moją przyjaciółkę. Wszystkie byłyśmy bardzo zadowolone z zakupów. Zmęczone, ale szczęśliwe poszłyśmy do samochodu. Po niespełna dwudziestu minutach byłyśmy przed domem. Każda wyjęła z bagażnika swoje zakupy i weszłyśmy do środka. Chłopcy byli już w domu. Dochodziła 16:30.
-Widzę, że zakupy się udały-powiedział Robert, gdy nas zobaczył
-Żebyś wiedział-przytaknęłam i uśmiechnęłam się
Chłopcy podeszli do nas. Marco wziął torby od Darii, a Robert ode mnie i swojej mamy. Znieśli nasze zakupy na odpowiednie miejsca i wrócili do salonu, w którym oglądałyśmy telewizję. Robert usiadł obok mnie o objął mnie ramieniem. Ze zmęczeniem oparłam  głowę na jego ramieniu.
-Za tydzień będziemy musieli z Marco wyjechać na 4 dni z Borussią na zrelaksowanie się przed prawdziwym początkiem sezonu. Może nie do końca „zrelaksowanie”, bo oczywiście będziemy mieć intensywne treningi, lecz będziemy chodzić do spa, na masaże, pływać łódkami, i tak dalej..-przerwał w końcu ciszę Robert
-No trudno, może jakoś przeżyję bez Ciebie aż 4 dni-odpowiedziałam ironicznie i zaśmiałam się
-Nie masz innego wyjścia-odrzekł Robert i zaśmiał się
Tak naprawdę nie bardzo się cieszyłam, z tego, że Robert musi wyjechać. Zawsze cały czas jesteśmy razem, ale musimy powoli przyzwyczajać się do rozłąki. Gdy zacznie się Bundesliga i Liga Mistrzów, Roberta często nie będzie w domu. Póki co moje studia też są w Polsce, więc jest kolejny problem. Jest prawdopodobieństwo, że możemy się widywać zaledwie raz w tygodniu, o ile i to się uda. Daria ma podobny problem. Tym bardziej, że ona za jakieś 5 miesięcy urodzi. Na pewno będzie jej bardzo ciężko. Dobrze, że jej rodzice się pogodzili z tym, że zostaną dziadkami i wyrazili chęć pomocy przy dziecku. My z Robertem również będziemy im pomagać, jak tylko będziemy mogli. Marco na pewno będzie dobrym ojcem. Z jednej strony trochę im zazdroszczę, a z drugiej nie chciałabym być na ich miejscu. Zazdroszczę, bo teraz będą prawdziwą rodziną, będą mieli malutkie dziecko i w ogóle. Ale jest mi ich żal, bo w tak młodym wieku dziecko nie jest dobrze widziane przez resztę otoczenia. Poza tym nie będą mieć wcale czasu dla siebie, na imprezy. Będą musieli być bardzo dojrzali i odpowiedzialni. Fakt, dziecko u nich to była wpadka, ale nic na to nie poradzą. Niedługo zaczną się spacerki, obiadki ze słoiczków, zakupy ubranek dla dziecka, urządzanie pokoju, zmienianie pieluch i inne czynności, które wykonuje się przy małym dziecku. Ciekawi mnie, jaka będzie płeć. Daria chciałaby dziewczynkę, z kolei Marco marzy o chłopcu. Chciałby, żeby synek poszedł w ślady taty i również był piłkarzem.
Kiedyś rozmawialiśmy z Robertem o dzieciach i oczywiście oboje chcemy zostać rodzicami, lecz to wszystko powinno być planowane, w odpowiednim czasie.
Po chwili przerwałam swoje przemyślenia i powróciłam do rzeczywistości.
-My pójdziemy do siebie-powiedział Marco i pociągnął za sobą Darię w kierunku ich pokoju
-Może my też pójdziemy do naszego pokoju?-spytał mnie Robert
-Ja także pójdę się położyć-rzekła mama Roberta i po chwili już jej nie było

Poszliśmy z Robertem do sypialni. Zmęczona położyłam się na łóżko. Robert włączył jakiś film na DVD. Położył się obok mnie i przytuliliśmy się. Nie pamiętam nawet, w której części filmu usnęłam. 
               
Siemka! Jak mijają Wam wakacje? Mi bardzo dobrze c: 
Rozdział dodaję dopiero teraz,bo skoro i tak nikt tego nie czyta.. Po tej przerwie straciłam pewnie wielu czytelników. 
Następny rozdział dodam wtedy, gdy pod tym będzie CO NAJMNIEJ 5 KOMENTARZY. 
Bardo Was proszę, komentujcie. Nawet nie wiecie,jaką to daje motywację :) 
Buziaki, Julka ;* 
Macie aska, a co mi tam. KLIK.

niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział 36

Robert
Bardzo się cieszyłem, że Julka przyjęła moje oświadczyny. Nie wiem, co zrobiłbym, gdyby odmówiła. Niestety moja narzeczona jeszcze tydzień musi zostać w szpitalu. Będę ją odwiedzał, gdy tylko znajdę wolną chwilę. Nie będę mógł teraz narzekać na nadmiar wolnego czasu, bo zaczęły się dość intensywne treningi i muszę dobrze przygotować się do wkrótce rozpoczynającego się sezonu. Po wczorajszej kolacji po Julkę przyszła pielęgniarka. Dziewczyna jeszcze nie do końca doszła do siebie i wciąż potrzebuje opieki lekarzy. Mieliśmy czas tylko do 22. Ledwie udało mi się ubłagać doktora, by się w ogóle zgodził. Ale najważniejsze jest to, że Julka powiedziała „TAK” i teraz nie jesteśmy tylko parą, lecz narzeczeństwem.
Nagle usłyszałem, że ktoś puka do drzwi. Krzyknąłem „proszę”. Ku moim oczom ukazał się Marco.
-Ooo, śpiąca królewna się obudziła – zażartował Reus
-Haha, bardzo śmieszne-odpowiedziałem i sam zaśmiałem się
-Opowiadaj, jak było Stary!-rzekł entuzjastycznie zaciekawiony blondyn
-Otóż masz przed sobą już nie tamtego wolnego gówniarza, lecz zajętego, dorosłego faceta-odpowiedziałem i wybuchnąłem śmiechem
-No proszę! Gratulację!-krzyknął Reus i klepnął mnie po plecach
-Dzięki. Szkoda tylko, że Julka spędzi w szpitalu jeszcze tydzień-odpowiedziałem nieco przygnębiony
-Głowa do góry! Jeszcze będziecie mieć siebie dość-odparł chłopak i zaśmiał się
-Widzę, że Ciebie żarty od rana się trzymają-powiedziałem i rzuciłem w niego poduszką
-Kogoś muszą -odpowiedział i odrzucił poduszkę w moją stronę
-O której trening?-spytałem przeciągając się
-Za godzinę. Zbieraj się powoli-odrzekł
-Daj mi jeszcze 15 minut-odpowiedziałem i opuściłem głowę na poduszkę
-O mały włos zapomniałbym, że mama kazała Ci przekazać, że pojechała do Julki-powiedział wychodząc Marco
-Świetnie-powiedziałem ironicznie- Znów naopowiada Julce „historie z dzieciństwa Robcia”, których wolałabym, żeby ta nie znała-dokończyłem
-Czy Ty coś ukrywasz?-spytał Reus i wybuchnął śmiechem
-Daj sobie spokój-odpowiedziałem i nie mogąc wytrzymać, zaśmiałem się głośno

-Dobra, już dobra. Ty rób sobie co chcesz, ja idę szykować się na trening-rzekł Marco i wyszedł z pokoju
Julka 
Wczorajszy wieczór był cudowny. Gdy doszło do mnie to, że oświadczył mi się Robert Lewandowski, pierwsze co zrobiłam, to sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do Darii podzielić się przeżyciami z przyjaciółką. Następnie zadzwoniłam do rodziców. Powiedzieli coś, że cieszą się moim szczęściem i że mają nadzieję, że podjęłam słuszną decyzję. Tego byłam stuprocentowo pewna. Przecież od razu nikt nie kazał nam się żenić. Teraz był najlepszy czas na to, by się dobrze bawić. Byliśmy młodzi i musieliśmy się jeszcze wyszumieć.  W prawdzie ja mogłabym nawet za miesiąc wziąć ślub z Robertem, ponieważ wiedziałam, że to z nim chcę spędzić resztę życia i że to on jest tym jedynym. Ale oboje zdecydowaliśmy, że nie będziemy się z tym spieszyć. Kiedyś przyjdzie na to pora i tego się trzymajmy.
Uniosłam lekko dłoń ku górze i z uśmiechem spojrzałam na pierścionek, który ulokowany był na serdecznym palcu prawej ręki. Był przepiękny. Idealny. W zasadzie tamtego wieczora wszystko było idealne. Wyciągnęłam rękę i po omacku złapałam za swój telefon. Dochodziła 10. Za oknem świeciło piękne słońce, które zachęcało do wyjścia na dwór. Niestety ja nie mogłam jeszcze sobie na to pozwolić. Przekręciłam się na bok i zamknęłam oczy. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo ujrzałam przekraczającą próg kobietę z promiennym uśmiechem w moim kierunku. To była mama Roberta. Odwzajemniłam uśmiech.
-Cześć Kochanie-rzekła na powitanie kobieta i obdarowała mnie kolejnym uśmiechem
-Dzień dobry. Cieszę się , że Pani przyszła-odpowiedziałam i również uśmiechnęłam się
-Żadne pani. Mów mi „mamo”-powiedziała Iwona Lewandowska i usiadła na krzesełku przy moim łóżku
-Dobrze. To naprawdę bardzo miłe-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko
-Muszę przyznać, że Robert wszystkich zaskoczył. Wiedziałam, że wkrótce Ci się oświadczy, ale nie przyszło mi do głowy, że tak to wykombinuje-powiedziała kobieta
-Fakt, zrobił mi ogromną niespodziankę. Potrafi być bardzo romantyczny- odrzekłam  i uśmiechnęłam się przypominając sobie wczorajszy wieczór
-Witaj w rodzinie-powiedziała radośnie mama Roberta i pochyliła się nade mną, by mnie przytulić
-Naprawdę bardzo się cieszę-odpowiedziałam i przytuliłam się do Iwony Lewandowskiej
-Jak Cię traktują w tym szpitalu?-spytała kobieta i rozejrzała się dookoła
-Nie jest źle. Najgorsze jest to, że czas spędzony tu niemiłosiernie mi się dłuży –odrzekłam przygnębiona
-Ehhh-skrzywiła się mama Roberta- jak na moje oko, mogłabyś już spokojnie wrócić do domu-dokończyła i zaśmiała się
-Bardzo bym chciała, ale lekarze nie zgodzą się-odpowiedziałam smutno
-Jeszcze zobaczymy. Zostaw to mnie-powiedziała kobieta i uśmiechnęła się tajemniczo
-Co mama zamierza?-spytałam z nadzieją
-Udam się teraz na konkretną rozmowę z lekarzem. Niedługo wracam-odrzekła Iwona Lewandowska i wyszła z mojej sali
W moim sercu zakwitła nadzieja. Byłoby cudownie, gdyby wypuścili mnie do domu wcześniej. Strasznie tęskniłam za całodzienną obecnością Roberta.
Opuściłam głowę na poduszkę, zamknęłam oczy i zaczęłam marzyć oraz myśleć, co by było, gdyby. Wyobraziłam sobie nas za kilka lat. Siedzieliśmy z Robertem na huśtawce w przepięknym ogrodzie za wspaniałą willą, a dookoła biegał nasz synek bawiący się z psem. Słychać było śpiew ptaków i bzyczenie owadów. Było idealnie. Robert był wspaniałym ojcem. Poświęcał swojej rodzinie każdą wolną chwilę. Z Agatą i Ewą chodziłyśmy na każdy mecz naszych mężczyzn. Nasz synek, Kubuś, od małego grał z tatą w piłkę, a ja troszczyłam się o ich obu.
Ale chwila. Przecież to nie muszą być marzenia. To może być rzeczywistość. No bo dlaczego tak nie może być za kilka lat? Ja będę robić wszystko i dążyć to tego, by właśnie tak wyglądała nasza dalsza przyszłość.  Nagle moje rozmyślenia przerwał odgłos otwierających się drzwi. W progu zobaczyłam szeroko uśmiechniętą mamę Roberta.
-Pakuj się!-krzyknęła radośnie kobieta
-Naprawdę?!-spytałam niedowierzając
-Chyba nie muszę dwa razy Cię zachęcać, co?-odpowiedziała pytaniem na pytanie
-Jasne, że nie. Jest mama wspaniała!-krzyknęłam i wstając z łóżka rzuciłam się na szyję kobiecie
Ta mile zaskoczona odwzajemniła uścisk.
-Za chwilę przyjdzie pielęgniarka i przygotuje Cię do wyjścia-powiedziała Iwona i odsunęłyśmy się od siebie
-Ale zrobimy Robertowi niespodziankę-rzekłam entuzjastycznie
-Tak, chłopak się nieźle zdziwi-odparła mama Roberta i zaśmiała się
Po chwili już przyszła pielęgniarka. Pościągała mi bandaże elastyczne, odłączyła od aparatury. Zaścieliła moje łóżko i wyszła z sali. Ja wyjęłam z walizki jeansy, łososiowy sweterek i pudrowo-różowe Converse. Przebrałam się, podkreśliłam rzęsy i musnęłam usta błyszczykiem.  Na koniec przejechałam po włosach kilka razy szczotką i zrobiłam wysokiego koka. Wróciłam do sali, spakowałam swoje rzeczy i z uśmiechem powiedziałam, że jestem gotowa. Zamówiłyśmy taksówkę. Po chwili samochód czekał na nas przed szpitalem. Poszłyśmy do recepcji, by powiedzieć, że wychodzę. Gdy wszystko było załatwione, wsiadłyśmy do taksówki i ruszyłyśmy do domu.
Robert
Grałem z Marco na Playstation w Fifę. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Zatrzymałem mecz i leniwie poszedłem w kierunku drzwi. Nacisnąłem klamkę. Nie mogłem uwierzyć w to, co zobaczyłem. W progu stała moja mama z … Julką! Przecież ona powinna być w szpitalu! A pieprzyć to, najważniejsze, że to jest! Dziewczyna uśmiechała się do mnie szeroko. Otworzyłem drzwi na oścież i przeniosłem przez próg moją narzeczoną.
-Postaw mnie Głupku-piszczała dziewczyna przez śmiech
-Ani mi się śni-odpowiedziałem stanowczo i obróciłem ją w moją stronę
Przyciągnąłem ją do siebie i namiętnie wbiłem się w jej wargi. Dziewczyna z radością odwzajemniła pocałunek. Miałem gdzieś, że z boku stoi moja mama i patrzy się na nas. Nie miałem 15-nastu lat. Po chwili namiętności odstawiłem Julkę na ziemię. Uśmiechnęliśmy się do siebie i poszedłem po jej walizkę. Pospiesznie zaniosłem ją do swojej sypialni i wróciłem do salonu, w którym ulokowali się wszyscy domownicy. Usiadłem na oparciu fotela, na którym siedziała Julka i objąłem ją ramieniem. Ta oparła głowę na mojej klatce piersiowej.
-Jak to się stało, że wypuścili Cię wcześniej?-spytałem
-Podziękuj swojej mamie-odparła Julka i z wdzięcznością spojrzała na moją rodzicielkę
-Jak to?!-odparłem zszokowany
-Tak to. Odbyłam krótką, zwięzłą rozmowę z lekarzem i sprawa załatwiona-odpowiedziała kobieta i uśmiechnęła się szeroko
-Jesteś wspaniała mamo-powiedziałem i poszedłem dać jej buziaka w policzek
-Wiem to-odpowiedziała żartobliwie kobieta-Robert, ja już nie będę robić Wam kłopotu i resztę czasu spędzę w hotelu. Już wszystko załatwiłam-dokończyła i wstała z sofy
-Nawet nie żartuj. Nie będziesz spała w żadnym hotelu. Dom jest duży, wszyscy się pomieścimy-odparłem stanowczo
-No skoro tak.. Cieszę się, że spędzę z Wami trochę czasu-odpowiedziała kobieta i uśmiechnęła się
-Ja przeproszę na moment. Pójdę wziąć prysznic-rzekła Julka i wstała
-A ja… ja dam Ci ręcznik-skłamałem i poszedłem za dziewczyną
Gdy oboje znajdowaliśmy się w mojej sypialni, przekręciłem drzwi na klucz. Przyciągnąłem do siebie Julkę i rzuciliśmy się na łóżko. Zerwałem z niej sweterek. Ta nie pozostała mi dłużna i próbowała ściągnąć moją koszulkę. Musiałem jej w tym trochę pomóc. Po chwili już całowaliśmy się namiętnie. Tak bardzo brakowało mi jej słodkiej woni. Napawałem się jej smakiem i zapachem. Tęskniłem za tym. Po chwili usłyszałem odgłos dzwoniącego telefonu.
-Nie odbieraj-zamruczałem do ucha Julce
-Muszę Kochanie-odparła dziewczyna i wstała z łóżka w poszukiwaniu komórki
Po chwili znalazła „dzwoniące zło” i odebrała telefon. Z rozmowy wywnioskowałem, że Julka rozmawia z mamą. Z minuty na minutę Julka była coraz bardziej zirytowana. W końcu z wściekłością rozłączyła się i rzuciła telefonem o podłogę.
-Co się stało?-spytałem spokojnie
-Wyrzucili mnie z uczelni w moim mieście!-krzyknęła dziewczyna i rozpłakała się
-Dlaczego?-spytałem zdziwiony i przyciągnąłem załamaną dziewczynę do siebie
Julka wtuliła się w mój tors.
-Powiedzieli moim rodzicom, że miałam dużo egzaminów do zaliczenia i że nie stawiłam się, by takowe zaliczyć!-wydusiła z siebie dziewczyna
-Tak mi przykro. Nie martw się, znajdziesz sobie dobre studia w Dortmundzie-odparłem łagodnie głaszcząc ją po głowie
-Ale Robert… ja wszystko zaliczyłam! To wina tego profesora. Jeszcze przed egzaminami rodzice zapisali mnie na korepetycje. A te odbywały się w jego domu. Szczerze mówiąc od razu bałam się tam iść. Tak mówiła mi intuicja. Mimo wszystko poszłam tam. Od razu zorientowałam się, że on nie ma zamiaru uczyć mnie matematyki. Dziad powiedział, że jeśli pójdę z nim do łóżka, zaliczy mi wszystko. Ja od razu chciałam stamtąd uciekać, lecz to nie było takie proste. Złapał mnie i zaczął się do mnie dobierać. Ja na szczęście w kieszeni miałam gaz pieprzowy. Użyłam go i z impetem wybiegłam z jego mieszkania. Usłyszałam tylko głośne „Jeszcze tego pożałujesz!” Bałam się komukolwiek powiedzieć o zaistniałej sytuacji. Nikt by mi nie uwierzył. Ten człowiek miał miano szanowanego profesora. Tydzień później miałam egzaminy. Zdawałam je u innego profesora. Wszystkie zaliczyłam za pierwszym razem. Lecz jednak ostatnie słowo należało do tamtego prostaka. On w zemście oblał mnie ze wszystkiego-wyjawiła roztrzęsiona dziewczyna
-Skarbie… dlaczego nie powiedziałaś, że ten sku*wysyn dobierał się do Ciebie?! Teraz siedziałby za kratami. To przestępstwo! Jeszcze te niemoralne propozycje.. Gdybym tylko go dorwał-wycedziłem wściekły zaciskając pięści
-Nikt by mi nie uwierzył. Myślałam, że jak po takim czasie wszystko jest dobrze, to zapomni o wszystkim i zostawi tamtą sprawę. Lecz on musiał się na mnie zemścić-odrzekła Julka wtulając się do mnie
Przyciągnąłem ją do siebie najmocniej, jak mogłem. Cała się trzęsła. Próbowałem ją jakoś uspokoić, lecz potem dałem jej się wypłakać w moją koszulkę.
-Wiedz, że ja tego na pewno nie zostawię. Żaden stary gbur nie będzie obmacywał mojej narzeczonej! Ale przecież, jeśli on to proponował Tobie, to na pewno robił to wcześniej i może skrzywdzić inne dziewczyny!-krzyknąłem wzburzony
-Tak, wszyscy mają na uczelni o nim zdanie, jako o starym pedofilu. Tym bardziej, że on ma żonę i dzieci. Co niedzielę wszyscy idą razem do kościoła, potem na spacer. Idealna, kochająca się rodzinka-powiedziałam z obrzydzeniem
-To niewyobrażalne! Gość ma już po karierze. Obiecuję Ci, że ja się tym zajmę-odpowiedziałem i pocałowałem w czubek głowy Julkę
Dziewczyna nic już nie odpowiedziała. Siedzieliśmy w ciszy wtuleni w siebie.
-Wracajmy do salonu-powiedziała po chwili Julka ocierając łzy
-Jeśli chcesz, możemy tu zostać-powiedziałem łagodnie
-Nie, chodźmy do nich-odpowiedziała dziewczyna odsuwając się lekko ode mnie
-Dobrze-rzekłem i wypuściłem Julkę z mojego uścisku
Wstaliśmy z łóżka. Poprawiłem pościel i zmieniłem swoją koszulkę. Julka poszła do łazienki poprawić makijaż, by nikt nie widział, że płakała. Zdecydowaliśmy, że teraz nie będziemy nikomu mówić o tym. Julka nie chce, żeby ktoś o tym wiedział. Ja to uszanowałem i nie dziwię jej się. Gdybym tylko dorwał tego ch*ja, nie ręczyłbym za siebie… Przecież on nadal może to robić innym młodym dziewczynom! Ja nie odpuszczę, o nie.
Wstąpiłem jeszcze do łazienki i przemyłem twarz zimną wodą. Gdy Julka była gotowa, zeszliśmy na dół. W salonie Marco rozmawiał w najlepsze z moją mamą. Dołączyła do nich jeszcze Daria, która dopiero wróciła z pracy. Zajęliśmy wolne miejsce na sofie. Ja usiadłem wygodnie, a Julka ulokowała się na moich kolanach. Po chwili rozmowy mama poszła do kuchni przyrządzić kolację. My zostaliśmy na swoich miejscach. Marco i Daria opowiadali jeszcze historie, które przydarzyły im się w Paryżu. Jedna ma skutek do dziś. Daria obecnie jest w 4-tym  w miesiącu ciąży. Brzuszek jest już widoczny i z czasem robi się coraz okrąglejszy. Marco jest dumny jak paw z tego, że zostanie ojcem. W sumie to oboje bardzo się cieszą.
-A my kiedy doczekamy się dzidziusia?-zażartowałem do Julki
-Urodzę Ci całą drużynę piłkarską jeśli zechcesz, ale teraz muszę pójść się położyć. Wiem, że to ja chciałam tu przyjść, ale głowa mi pęka-odrzekła dziewczyna
-Wybaczcie, ale my pójdziemy już do siebie-powiedziałem do przyjaciół
-Nie ma sprawy-odrzekł Marco ze zrozumieniem
Złapałem Julię w talii i poszliśmy do pokoju. Dziewczyna od razu położyła się. Zwinęła się w kłębek i zamknęła oczy. Położyłem się obok niej. Po chwili przysunęła się do mnie i oparła głowę na moim ramieniu. Po niespełna 5–ciu minutach dziewczyna już spała. Sięgnąłem delikatnie po koc, który leżał obok i przykryłem nas obojga. Mimowolnie opuściłem głowę na poduszkę i odpłynąłem.
                        
Jest kolejny,bardzo długi rozdział :) Bardzo proszę o komentarze ;*
Przez moją nieobecność bardzo spadła mi statystyka i nie wiem,jak to nadrobić.. Liczę na Was <3 
Aaa i jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli za jakieś 2 tygodnie będę miała oryginalną koszulkę Lewego *-* Next jutro! Buziaki, Julka ;*