Julka
Obudziłam się zalana potem. Zaczęłam głęboko oddychać. Śniło mi się coś okropnego. W moim śnie dookoła była pustka i ciemność. I
między tym wszystkim ja-zagubiona i załamana. Nie wiedziałam, co mam robić,
kogo wołać. Byłam sparaliżowana. Nagle w
oddali dostrzegłam znajome mi rysy twarzy. Postać zbliżała się do mnie. Teraz
wyraźnie widziałam, że to był Robert. Odetchnęłam z ulgą. Chciałam pobiec do
niego i się przytulić. Ku mojemu zdziwieniu nogi odmawiały mi posłuszeństwa.
Nie mogłam wykonać choćby najmniejszego kroku.
Zaczęłam wołać Roberta, by ten przyszedł do mnie. Z moich ust nie
wydobył się jednak żaden dźwięk. Po
chwili zobaczyłam, że sylwetka piłkarza oddala się ode mnie. Znów spróbowałam
go do siebie przywołać. Niestety na próżno. Chłopak był coraz dalej. Nie mogłam
nic zrobić. I to było najgorsze. Nie mogłam wstać, pobiec bliżej, krzyknąć do
niego. Czułam się jak kaleka. Zwinęłam się w kłębek i zaczęłam głośno szlochać.
Byłam samotna jak palec. Wokół mnie
żadnej żywej duszy. Tak bardzo chciałam uciec z tego okropnego miejsca. I teraz
zdarzyła się najdziwniejsza rzecz. Poczułam na swoim ramieniu czyjąś rękę. Odwróciłam
głowę i poczułam jak ktoś wbija mi nóż w szyję.
Nadal nie mogłam dojść do siebie. Po policzkach spłynęły mi
łzy. Czułam się okropnie. Głowa wprost mi pękała. Akurat teraz, gdy
Robert był mi tak bardzo potrzebny, jego nie było. Cóż, wiem, że on też ma
swoje życie i nie będzie cały czas ślęczał nad moim łóżkiem. Dlaczego ja zawsze
muszę mieć takiego pecha? Dlaczego ja i moi najbliżsi w końcu nie możemy
spokojnie żyć? W głowie pojawiały mi się miliony myśli. A może Robert przestał
mnie kochać? Po co mu taka dziewczyna.
On potrzebuje dynamicznej, dzielnej, walecznej kobiety, a nie takiej
ofiary losu, jak ja. Zacisnęłam ręce w pięści i wydałam z siebie agresywny
okrzyk. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Miałam straszne wahania nastroju.
A co, jeśli ja jestem w ciąży?! Nie, to nie może być to. Przecież za każdym
razem zabezpieczaliśmy się. Julka, myśl
racjonalnie-powiedziałam szeptem. Nagle
usłyszałam odgłos otwierających się drzwi. Podniosłam głowę i w progu
zobaczyłam znajomą mi dobrze postać. Na mojej twarzy od razu zagościł ogromny
uśmiech. To był nikt inny, jak Robert.
-Hej Skarbie-rzekł
chłopak z uśmiechem
-Cześć-odpowiedziałam
ciepło
-Muszę Ci kogoś
przedstawić-powiedział Robert i zniknął za drzwiami
Nie zdążyłam nawet odpowiedzieć, bo ku moim oczom ukazała
się kobieta w kwiecie wieku. Była dość wysoką brunetką, która ciepło uśmiechała
się w moją stronę. Skądś kojarzyłam ten uśmiech. Nie trudno było się domyślić, że Robert
przyprowadził swoją mamę-Iwonę Lewandowską. Tak bardzo bałam się tego
spotkania. Mama była dla Roberta najważniejszą kobietą na świecie. Bardzo
liczył się z jej zdaniem. Mimo to, że na co dzień dzieliły ich setki
kilometrów, dzwonili do siebie niemal każdego dnia. Może ich relacja jest tak
dobra, ponieważ Robert stracił tatę i mama wychowała go sama? To głównie dzięki
niej jest w tym miejscu, gdzie jest. To ona, gdy wyrzucili go z Legii,
skierowała go do Pruszkowa. Następnie pomagała podjąć mu decyzję, do jakiego
klubu przejdzie. Wspólnie wybrali Lecha. To, że Robert trafił do Borussii, też
można po części zawdzięczać właśnie jej.
-Mamo, poznaj moją dziewczynę-Julię-powiedział Robert i
uśmiechnął się zachęcająco do swojej rodzicielki
Kobieta podeszła do mnie i podała mi rękę w geście
przywitania. Z uśmiechem uścisnęłam jej dłoń.
-Bardzo miło mi Panią poznać-rzekłam
-Również bardzo się cieszę, że w końcu Cię poznałam. Robert
wiele mi o Tobie opowiadał-powiedziała kobieta i uśmiechnęła się do Roberta
-Mam nadzieję, że nie przesadzał-odpowiedziałam i znacząco
spojrzałam na bruneta
Siedział nieco skrępowany i uśmiechał się do nas obu.
-Jak się czujesz?-spytała z troską kobieta patrząc na mnie
-Dziękuję, jest coraz lepiej-odpowiedziałam i uśmiechnęłam
się delikatnie
-Biedactwo-rzekła czule i uścisnęła moją dłoń
-Jak się poznaliście z Bobkiem?-spytała kobieta i
uśmiechnęła się do Roberta
Ten skierował na nią surowe spojrzenie. Widząc to, nie
mogłam się powstrzymać i zaśmiałam się.
-Hmmm.. przechodziłam z przyjaciółką obok stadionu Borussii,
gdzie Robert z resztą drużyny mieli spotkanie z fanami. Niosłam wiele
dokumentów, bo roznosiłyśmy podania na studia. Nagle zerwał się potężny wiatr i
wytrącił mi kartki z rąk. Oczywiście dokumenty zawędrowały wprost pod nogi
Roberta. Chłopak podał mi je. Po chwili rozmowy umówiliśmy się na wieczór. No i
tak to się zaczęło-powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko w stronę chłopaka
-Ach, to takie romantyczne!-krzyknęła przejęta mama Roberta
-Mamoo.. daj spokój-powiedział skrępowany Robert
-No już dobrze. Zostawię Was samych. Przejdę się do bufetu i
kupię kawę. Chcesz też?-rzekła
-Nie, dzięki-odpowiedział Robert i zamknął drzwi za
wychodzącą kobietą
Zbliżył się do mnie i usiadł na brzegu łóżka.
-Przepraszam za mamę-powiedział i zaśmiał się
-Nie żartuj. Jest bardzo sympatyczna. Wydaje mi się, że mnie
polubiła-odpowiedziałam z dumą
-Spróbowałaby tylko zrobić inaczej-odpowiedział żartem
Robert i zaśmiał się
-Robert, przestań. Przecież na pewno nie będziemy ze sobą
całe życie-powiedziałam speszona
-Czyli mnie nie kochasz?-oburzył się chłopak
-Jasne, że kocham Głupku. Chodzi mi o to, że tak będzie
lepiej dla Ciebie. Po co Ci taka ofiara losu, jak ja?-spytałam i spojrzałam na
niego
-Ile razy mam Ci powtarzać, że nie chcę innej! Chcę Ciebie.
Nie jesteś żadną ofiarą losu. Jesteś moją dziewczyną. I to właśnie ją kocham
najbardziej na świecie-to mówiąc Robert zbliżył się do mnie i oddał na moich
ustach subtelny pocałunek
Odwzajemniłam go. Usłyszeliśmy, że mama Roberta otwiera
drzwi. Odskoczyliśmy od siebie niczym para gówniarzy, którzy chowają się przed
rodzicami. Sama nie wiem, czemu tak zareagowaliśmy. Przyzwyczajenie.
-Upss.. przepraszam-wydukała znacznie zmieszana i
zawstydzona Iwona Lewandowska
-Nic nie szkodzi-odrzekł Robert i spuścił wzrok
-Kupiłam przy okazji dla Ciebie kilka witamin-powiedziała do
mnie kobieta i wyjęła z torebki siatkę pomarańczy, kilka jabłek i banany
-Dziękuję, naprawdę nie trzeba było-odpowiedziałam z
wdzięcznością
-Musisz jeść, żeby szybciej wrócić do zdrowia-odpowiedziała
-Racja. Dziękuję jeszcze raz-powiedziałam i uśmiechnęłam się
Robert
Bardzo cieszyłem się, że mama polubiła Julkę. I z resztą z
wzajemnością. W końcu były to dwie najważniejsze kobiety w moim życiu. Wpadłem
nagle na świetny pomysł. Musiałem opuścić salę, żeby móc go zrealizować.
Wiedziałem, że to najważniejsza decyzja w moim życiu, ale ja byłem
stuprocentowo pewien tego, co czuję i jak chcę wiązać przyszłość. Musiałem coś
wymyślić, żeby wyjść nie wywołując podejrzeń. Już wiem!
-Mamo.. Mam prośbę. Czy mogłabyś jeszcze trochę posiedzieć z
Julką? Ja muszę już się zbierać, bo prawdę mówiąc, to już jestem spóźniony.
Wczoraj w ostatniej chwili zorganizowali dodatkowy trening, bo w sobotę gramy
derby z Schalke. To bardzo ważny mecz i musimy go wygrać, a ja chciałabym to
przypieczętować golem-powiedziałem
-Ależ naturalnie, że posiedzę z Julią. Będziemy mogły sobie
porozmawiać, poznać się-odpowiedziała mama i uśmiechnęła się ciepło do Julki
-To super-odpowiedziałem z ulgą
-Nie gniewasz się?-rzekłem do dziewczyny
-Jasne, że nie. Leć, bo się spóźnisz-odpowiedziała z
uśmiechem
Podszedłem do niej, pocałowałem ją czule w czoło i
wyszedłem. Miałem mało czasu, a musiałem zorganizować kilka rzeczy.
Najważniejszą było chyba załatwienie przepustki Julce. Poszedłem do gabinetu
jej lekarza. Po chwili namysłu doktor zgodził się na mój pomysł. Połowa sukcesu
już jest-powiedziałem do siebie. O pomoc przy reszcie postanowiłem poprosić
Marco. Wyjąłem telefon i wybrałem numer przyjaciela.
-Stary, mam sprawę. Mogę liczyć na Twoją pomoc?-spytałem
błagalnie
-Jasna sprawa!-odrzekł Reus- o co chodzi?-dokończył
-Spotkajmy się za 20 minut w naszej ulubionej restauracji,
wszystkiego się dowiesz-odpowiedziałem tajemniczo
-Spoko. Na razie-odpowiedział Marco i rozłączył się
Wyszedłem ze szpitala i wsiadłem do nowego, białego Porsche.
Odpaliłem samochód i pojechałem pod wyznaczone miejsce na spotkanie z
przyjacielem.
Julka
Mama Roberta posiedziała u mnie jakieś dwie godziny. Bardzo
dobrze nam się rozmawiało. Polubiłyśmy się. Kobieta opowiadała mi historie z
dzieciństwa Roberta. Miałyśmy niezły ubaw. Nie mogłam uwierzyć, że z mojego
opanowanego, stonowanego i poukładanego Roberta był taki łobuz. Niech mu to
tylko przypomnę. Wyobrażając to sobie, zaśmiałam się. Nagle rozległo się puknie
do drzwi. W progu stał mój lekarz.
-Idziemy się przewietrzyć-powiedział tajemniczo i uśmiechnął
się
Po chwili do sali weszła pielęgniarka, która odłączyła mnie
od aparatury i zdjęła mi bandaże. Nie miałam pojęcia, o co chodzi. Dziewczyna
podała mi ładnie zapakowane pudełko. Otworzyłam je i ku moim oczom ukazała się
śliczna, czerwona sukienka. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, na dnie zobaczyłam
jeszcze czarne szpilki. Musiałam przyznać, że strój bardzo mi się podobał.
Ubrałam sukienkę, na nogi włożyłam szpilki. Poszłam jeszcze do łazienki i
rozpuściłam włosy. Przejechałam po nich kilka razy szczotką i zebrałam
wszystkie na prawą stronę. Na koniec zrobiłam jeszcze subtelny makijaż. Gdy
byłam gotowa, wyszłam z łazienki.
-Proszę za mną-powiedział doktor
Posłusznie poszłam za starszym człowiekiem. Wyszliśmy już ze
szpitala. Na dworze zapadał zmrok. Doktor prowadził mnie w stronę altanki,
gdzie odbywają się spacery. Gdy ku naszym oczom ukazało się tamto miejsce, aż
mnie zamurowało. Altanka była cała oświetlona. Ścieżka, która do niej
prowadziła, również była bardzo jasna, a po bokach stały piękne, czerwone róże.
Gdy zbliżyłam się do pomieszczenia, aż zakryłam usta z zachwytu. Na środku stał
pięknie zastawiony stół. Wszędzie pełno było kwiatów, a mianowicie czerwonych
róż. Robert wiedział, że je uwielbiam. Dookoła porozsypywane płatki, tu stały w
wazonie, tam wisiały. Również bardzo dużo było porozstawianych świeczek. Ale
najlepsze na koniec. Ku moim oczom w końcu ukazał się Robert. Jeszcze nigdy nie
widziałam go takiego eleganckiego. Miał na sobie dopasowany czarny garnitur,
który idealnie na nim leżał. Na jego szyi
pięknie zawiązany był krawat pod kolor mojej sukienki. W rękach trzymał ogromny
bukiet czerwonych róż. Zbliżył się do mnie, wręczył mi kwiaty i musnął mój
policzek. Podeszliśmy do stołu. Wpierw Robert odsunął moje krzesło, potem sam
zajął miejsce. Otworzył butelkę czerwonego wina i nalał nam po lampce.
-Za nas!-powiedział i uniósł w górę lapkę
-Za nas-odpowiedziałam cicho i stuknęliśmy się lampkami wina
Wzięłam nieduży łyk i odstawiłam lapkę. Wino było wyborne.
Na wielkiej srebrnej tacy leżały owoce morza. Oboje je uwielbialiśmy.
Zaczęliśmy konsumować. Po chwili napiłam się wina zerkając kusząco na
Roberta. Chłopak wstał od stołu i
podszedł do mnie. Gdy zobaczyłam, jak klęka przede mną na jedno kolano,
wszystko było jasne. Wyjął z kieszeni małe, czerwone pudełeczko i ku moim oczom
ukazał się idealny pierścionek z diamentem.
-Julio. Nie jesteśmy ze sobą wieki, ale przez ten niedługi
okres czasu, cały czas poznawaliśmy się nawzajem. Ja wiem, że chcę spędzić z
Tobą resztę mojego życia. Teraz decyzja należy do Ciebie. Czy wyjdziesz za
mnie? –spytał Robert i wyjął pierścionek z pudełeczka
Z oczu popłynęły mi łzy. Zakryłam twarz dłońmi. W końcu
wydobyłam z siebie to słowo, na które czekał Robert.
-„TAK” – rzekłam wzruszona
Robert chwycił moją dłoń i na serdeczny palec prawej ręki
włożył mi pierścionek zaręczynowy.
Pocałował moją dłoń i wstał. Przyciągnął mnie w talii i mocno objął.
Pocałowaliśmy się namiętnie.
-Teraz nie jesteś tylko moją dziewczyną. Jesteś moją
narzeczoną-rzekł Robert i zaczął muskać wargami moją szyję
No więc wróciłam! Bardzo przepraszam, że przez ten czas nie było rozdziałów, ale po prostu nie zdążyłam nic napisać. Było fajnie :) Next jutro!
awwww ;*** jakie sweetaśne ;*** romatyczne, cuudowne ;D jak się cieszę, że się zaręczyli :**** ;** czekam na nn ;* ;P
OdpowiedzUsuń